3 sierpnia br. po raz drugi wzięłam udział w maratonie rowerowym Warnija, organizowanym przez Stowarzyszenie Warnija Szlakami Warmii. To sympatyczna i dobrze zorganizowana impreza promująca jazdę na rowerze i malowniczą Warmię.
Na stronie internetowej Stowarzyszenia można przeczytać, że organizatorzy za główny cel stawiają sobie „popularyzację walorów krajoznawczych regionu Warmii przy jednoczesnym propagowaniu kolarstwa szosowego i turystyki rowerowej w Polsce„. I rzeczywiście, biorąc udział w Warniji można przekonać się, że nie jest to wyświechtany frazes.
W tegorocznej edycji uczestnicy mieli do wyboru następujące dystanse: 60 km, 120 km, 200 km i 400 km na szosie, 160 km i 300 km na gravelu oraz 20 km trasy rodzinnej. Jak widać, każdy może znaleźć coś dla siebie, zgodnie ze swoją dyspozycją fizyczną oraz upodobaniami dotyczącymi nawierzchni. Organizatorzy formułując główny cel swojej działalności napisali o propagowaniu kolarstwa szosowego, ale stworzenie tras gravelowych jest bez wątpienia odpowiedzią na panującą w Polsce modę na szutry i zarazem rozszerzeniem formuły Warniji.
Moja przygoda z tym maratonem rozpoczęła się w ubiegłym roku. Zdecydowałam się mówić o tym wydarzeniu w swoich mediach i nagrałam zapowiedź z Mirkiem Czaplińskim, wiceprezesem Stowarzyszenia. Następnie, wraz z Kubą z bloga jadenarowerze.pl pojechaliśmy na objazd trasy, z którego również nagrałam video. No i wreszcie przyszedł czas na mój debiutancki start w Warniji – zdecydowałam się na dystans 75 km, a w rzeczywistości, po przejechaniu linii mety w Dywitach, licznik pokazał dokładnie 81,76 km.
Już za pierwszym razem bardzo mi się spodobało. Atmosfera w miejscu startu i mety, czyli na stadionie w Dywitach, była bardzo sympatyczna, trasa malownicza, rzeczywiście ukazująca Warmię w całej okazałości, a ponadto spodobało mi się to, że w Warniji nie ma zwycięzców, a co za tym idzie nie ma również przegranych. Osobiście był to też dla mnie jeden z najlepszych dni na rowerze w tamtym niełatwym dla mnie z różnych powodów sezonie.
Video relację z tamtej edycji, którą opublikowałam na moim kanale YouTube możecie zobaczyć poniżej.
Nie miałam wątpliwości, że w tym roku (jeśli tylko dopisze zdrowie i wszystkie inne okoliczności) także stanę na starcie Warniji. Długo wahałam się, czy wybrać dystans szosowy 120 czy 60, ale ostatecznie zdecydowałam się na 60, a w rezultacie 70 km. Trasa była bardzo podobna do tej, którą pokonałam w ubiegłym roku. Trochę jednak żałuję, że nie podjeżdżaliśmy słynnej warmińskiej serpentyny do Radostowa, tylko zjeżdżaliśmy – zawsze lepiej byłoby się spróbować na podjeździe. 😉 Swoją drogą to miejsce bardzo kojarzy mi się z krajami południa Europy, a w szczególności z Włochami.
Na trasie znajdowały się dwa punkty kontrolne – pierwszy w Jezioranach, przy tamtejszym Domu Pomocy Społecznej, którego pensjonariuszki pomagają przygotowywać bufet oraz witają oklaskami i dobrym słowem wszystkich przyjeżdżających. Drugi punkt kontrolny na moim dystansie znajdował się w Barczewie, rodzinnym mieście Gosi Jasińskiej, selekcjonerki kolarskiej reprezentacji kobiet elity i U23. To miasteczko jest mi znane właśnie z powodu znajomości z Gosią, więc za każdym razem, kiedy je odwiedzam, przychodzą mi na myśl miłe wspomnienia z naszych rowerowych spotkań.
Trasa maratonu nie jest oczywiście wyłączona z ruchu, więc trzeba zachować koncentrację i po prostu uważać. Większość mojego dystansu wiodła po drogach o małym natężeniu ruchu, ale zdarzały się też odcinki, na których mijało mnie sporo pojazdów – np. ten z Jezioran do Barczewa. Na odwrocie numeru startowego znajdował się numer alarmowy oraz numer telefonu w razie problemów technicznych, co jest miłym ukłonem organizatorów w kierunku uczestników, zwłaszcza, że w Warniji startują osoby o różnym stopniu zaawansowania. Ponadto na trasę wyjechały motocykle zabezpieczające wydarzenie. Podobało mi się również to, że zamknięto na chwilę skrzyżowanie, na którym skręcało się z terenu stadionu na właściwą trasę. Jest to dość newralgiczne i posiadające kiepską widoczność miejsce, więc uważam, że bardzo pomogło to w płynnym starcie.
Organizatorzy Warniji powiedzieli mi przed startem, że zgłosiło się tak wielu uczestników, że obawiali się, czy wystarczy medali. Rzeczywiście było to bardzo budujące widzieć tyle osób w różnym wieku (od małych dzieci po seniorów) chętnych do jeżdżenia na rowerze po Warmii. Moje serce skradł zwłaszcza jeden chłopczyk, który ze swoim tatą na małej szosie przejechał dystans 70 km. Chapeaus bas! Cieszy, że kolarstwo na Warmii, w województwie warmińsko-mazurskim jest coraz bardziej popularne i że dla wielu to sobota spędzona na siodełku jest lepszym pomysłem niż sobota na kanapie.
Poniżej znajdują się linki do mojego profilu na Stravie, gdzie znajdziecie trasy z Warniji 2023 oraz 2024, a także link do video relacji z tegorocznej edycji na moim kanale YouTube. Serdecznie zapraszam do obu tych miejsc!