Jakub Hejduk: „Rower jest dla mnie drugą najważniejszą rzeczą po rodzinie” [wywiad]

Jest kolarzem amatorem, chociaż nie lubi nazywać siebie w ten sposób. Prowadzi blog jadenarowerze.pl, profil na Instagramie o tej samej nazwie i od niedawna współtworzy podcast Warmia Bike. Inspiracjami i wiedzą o jeżdżeniu na rowerze obdzieliłby niejeden peleton. Zapraszam na spotkanie z Jakubem Hejdukiem.

Po raz pierwszy miałam kontakt z Kubą w 2021 roku, kiedy to pracując dla jednego z olsztyńskich mediów pisałam artykuł o rowerowej infrastrukturze w Olsztynie. Od tamtej pory obserwuję go w mediach społecznościowych i zaglądam na jego blog. Gdy założyłam projekt Periodista Marta, który z założenia ma przedstawiać ciekawych oraz inspirujących ludzi, stało się dla mnie jasne, że muszę zaprosić Kubę do rozmowy.

Umówiliśmy się w sobotę 4 lutego w Brąswałdzie koło Olsztyna, czyli w sercu malowniczej i wciąż jeszcze zimowej Warmii. Od czasu do czasu wychodziło słońce, termometry wskazywały mniej więcej stopień poniżej zera, ale temperatura odczuwalna z powodu dość silnego wiatru była kilka stopni niższa. Kuba przyjechał na swoim gravelu Specialized Diverge, jednym z kilku rowerów, które posiada. Ja ubrałam się „po cywilnemu”, bo tym razem nie było w planach wspólnego kręcenia. Na to przyjdzie jeszcze czas – obiecuję!

Kuba i ja w przystani kajakowej w Brąswałdzie

Od kiedy jeździsz na rowerze?

Od zawsze (śmiech). Rower towarzyszy mi od brzdąca, chociaż takie większe „wkręcenie” w temat rowerowy przeżywam mniej więcej od 20 lat – od tego czasu jeżdżę więcej i przez cały rok, zimą i latem. Z kolei mniej więcej 13-14 lat temu mogłem sobie pozwolić na zakup pierwszego, nieco lepszego roweru. Także wtedy zacząłem ubierać się w lycrę, bo wcześniej jeździłem w zwykłym T-shircie i przysłowiowych adidasach. W tamtym momencie swojego życia nie wyobrażałem sobie, że mógłbym coś takiego założyć, bo grałem na gitarze, nosiłem długie włosy i miałem kolczyki w uszach (śmiech). Przeszedłem metamorfozę – zamieniłem gitarę na rower.

Kiedy wpadłeś na pomysł prowadzenia bloga o tematyce rowerowej?

W sumie to wydarzyło się przypadkiem. Blog jadenarowerze.pl powstał w styczniu 2019 roku, kiedy to zmagałem się z bolesną kontuzją barku, która zmusiła mnie do siedzenia w domu. Pomyślałem sobie, że muszę zrobić coś z tym czasem, a że chciałem nauczyć się tworzenia stron internetowych, to postanowiłem założyć blog. Word Press, na którym go wtedy postawiłem, był wdzięcznym tematem do nauki i tak powstała ten blog. Moim celem było zamieszczanie na nim treści, których sam szukałem w sieci i których nie byłem niestety w stanie znaleźć. Zobaczyłem, jak to wszystko działa, później dostawałem pozytywny feedback i krok po kroku ewoluowało to do takiej formy, jaka jest teraz.

Czym jest dla ciebie rower? Jakie miejsce zajmuje w twoim życiu?

Rower jest dla mnie drugą najważniejszą rzeczą po rodzinie. To jest bardzo istotna część mojego życia. Jazda na rowerze jest odskocznią od codzienności. Gdy pracujesz na etacie, to chcesz coś zobaczyć, doświadczyć czegoś innego, poczuć wiatr we włosach w dosłownym tego słowa znaczeniu. Muszę podkreślić, że ta moja rowerowa pasja jest również częścią życia moich najbliższych.

Kiedy powiedziałeś o tym, że twoją rowerową pasją żyje także rodzina, od razu pomyślałam sobie, że bez wsparcia najbliższych jej realizowanie byłoby bardzo trudne, prawda?

Tak, to prawda. Na szczęście ja mam bardzo duże wsparcie w mojej partnerce i córce, które bardzo serdecznie pozdrawiam. Kiedy wybieram się na jakiś dłuższy rowerowy wypad, to żona przygotowuje mi wszystko, co niezbędne do jedzenia i mówi, żebym pochował sobie w kieszonki, martwi się, żebym nie zmarzł, żebym bezpiecznie dojechał itd. To jest bardzo miłe i budujące. Bardzo jej za to dziękuję.

Postawiłeś sobie na ten sezon duży cel, a mianowicie chcesz zadebiutować w ultramaratonie.

Tak, bo jeśli mówimy o startach w maratonach typu „ultra” i o jeździe – jak to się mawia w rowerowym slangu – longiem, czyli bez przerwy, to jeszcze nigdy tego nie robiłem. Przejeżdżałem trasy np. 800-kilometrowe, ale rozdzielałem ja na kilka dni. Teraz chcę sprawdzić, jak mój organizm zachowa się, gdy będę jechał 400-450 kilometrów bez przerwy. Początkowo miałem zadebiutować w Varmii Gravel, ale ostatecznie będzie to Brevet 400 rozgrywany 1 maja. Kolejnym celem na ten rok jest Warnija 300, w której startuję rokrocznie, ale tym razem po raz pierwszy zmierzę się z dystansem 300 kilometrów.

Dzisiaj przyjechałeś gravelem, ale wiem, że nie jest to twój jedyny rower. Czym jeszcze jeździsz?

Tak. Poza tym rowerem, którym dzisiaj przyjechałem, czyli Spiecialized Diverge z 2019 roku, mam jeszcze trzy inne, którymi jeżdżę naprzemiennie. Do codziennej jazdy po mieście wykorzystuję bardzo wygodny i funkcjonalny aluminiowy commuter SCOTT SUB10 z 2011 roku. Ma już swoje lata, ale po jednym serwisie wielobiegowej piasty, którą musiałem zrobić po kilkunastu tysiącach niełatwych miejskich kilometrów, regularnie wymieniam jedynie okładziny hamulcowe i zmieniam opony z letnich na zimowe i odwrotnie. Maszyna niezniszczalna. Kolejnym jednośladem jest aluminiowy rower szosowy Trek SL1000 z 2005 roku, więc jakby nie licząc w tym roku osiągnął pełnoletniość. Korzystam z niego do jazdy po szosie, a zimą wpinam pod trenażer. Jest to konstrukcja, która ku mojemu zdziwieniu nie chce się zepsuć (z czego się cieszę). Przez wiele lat użytkowania i dziesiątkach tysięcy kilometrów wymieniłem jedynie suport, kasetę, okładziny i linki. Ta maszyna utwierdza mnie w przekonaniu, że kiedyś rowery budowane były w zupełnie inny sposób. Nowsze konstrukcje, pomimo zaawansowanych technologii i teoretycznie lepszego osprzętu, nie są już tak wytrzymałe. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ostatnim moim nabytkiem jest rower MTB do XC. To Trek Procaliber 6 z 2020 roku. Korzystam z niego głównie do całorocznego latania po lesie, a czasami również do dłuższych wycieczek gravelowych. Pomimo że jest najnowszy i teoretycznie najlepszy, niestety psuje się najczęściej. Nie są to jednak takie usterki, których nie umiałbym naprawić samodzielnie. W swojej „karierze” rowerowej posiadałem jeszcze kilka innych maszyn, od typowych „mieszczuchów” na ostrym kole kończąc, niemniej ograniczone miejsce w piwnicy zmusiło mnie do zredukowania kolekcji. 🙂

Brąswałd, fot. Marta Wiśniewska

Dlaczego na miejsce naszego spotkania wybrałeś przystań kajakową w Brąswałdzie?

Bo to Warmia! (śmiech) A tak już całkowicie poważnie, to wybrałem to miejsce dlatego, że jest tutaj naprawdę bardzo ładnie. Myśląc też o tym, że będziemy nagrywać i robić zdjęcia, zależało mi na tym, aby „miejscówka” miała dużo światła, była malownicza, żeby było, gdzie pojeździć, no i żeby nie było zbyt dużo ludzi, ponieważ stresują mnie występy przed kamerą. Są to też znane rowerowo tereny. Właśnie w Brąswałdzie start i metę będzie miał ultramaraton Brevet, o którym wspomniałem, a poza tym Warmia MTB organizuje tutaj co roku zawody w kolarstwie górskim, które charakteryzują się wymagającą i trudną technicznie trasą. Generalnie Warmia to znakomity teren do uprawiania różnych rodzajów kolarstwa, a zwłaszcza MTB czy gravela. Jeśli ktoś myśli, że tutaj jest płasko, to niech przyjedzie i przekona się, jak szybko tętno skoczy mu do maksymalnych wartości.

Ten wywiad to tylko fragment mojego spotkania z Kubą. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej m.in. o jego rowerze Specialized Diverge czy o tym, jak ubiera się na zimowe przejażdżki, koniecznie obejrzycie video poniżej.

Polecam również media Kuby: blog: https://jadenarowerze.pl/, podcast Warmia Bike: https://open.spotify.com/show/1fJfStMBKHukaTR8c7Ozm0?si=e7ebbfd2119047a1,profil na Instagramie: https://www.instagram.com/jadenarowerze.pl/

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *