Cesare Benedetti: „Chcę rozumieć swoich kolarzy najpierw jako ludzi” [wywiad]

Tour de Pologne 2024 był ostatnim wyścigiem w profesjonalnej karierze kolarskiej Cesare "Czarka" Benedettiego pochodzącego z Tyrolu Południowego i posiadającego polskie obywatelstwo. Od przyszłego sezonu będzie on dyrektorem sportowym w drużynie Red Bull - BORA - hansgrohe, a więc pozostaje wierny drużynie, w której spędził całe kolarskie życie. W najnowszym wywiadzie opowiedział mi o rozstaniu z kolarstwem, nowej roli oraz filozofii, jaką na kształcenie i wychowywanie kolarzy ma Ralph Denk.

Tour de Pologne 2024 był ostatnim wyścigiem w profesjonalnej karierze kolarskiej Cesare „Czarka” Benedettiego pochodzącego z Tyrolu Południowego i posiadającego polskie obywatelstwo. Od przyszłego sezonu będzie on dyrektorem sportowym w drużynie Red Bull – BORA – hansgrohe, a więc pozostaje wierny drużynie, w której spędził całe kolarskie życie. W najnowszym wywiadzie opowiedział mi o rozstaniu z kolarstwem, nowej roli oraz filozofii, jaką na kształcenie i wychowywanie kolarzy ma Ralph Denk.

Podczas jesiennych wyścigów, między innymi we Włoszech, miałeś już kontakt ze swoją nową pracą. Co było twoim zadaniem?

Rzeczywiście pracowałem już jako dyrektor sportowy z drużyną World Tour. Na początku września miałem blok czterech wyścigów we Włoszech. W pierwszych trzech wyścigach prowadziłem auto i zajmowałem się logistyką, a drugi dyrektor, Christian Pömer, był odpowiedzialny za taktykę. Natomiast na ostatnim wyścigu to ja byłem odpowiedzialny za taktykę i poprowadziłem odprawę przed wyścigiem. Podczas wyścigów w Belgii i w Niemczech również prowadziłem auto i zajmowałem się logistyką, natomiast na Gran Piemonte wszystko zrobiłem sam, a samochód prowadził Enrico Gasparotto. To była fajna okazja, żeby się sprawdzić. Powiem szczerze, że było mi nawet trochę dziwnie, bo w Piemonte startował Bob Jungels, znany kolarz, ma sukcesy, był liderem na Giro, a ja miałem zrobić dla niego odprawę. Na szczęście wszystko poszło dobrze.

Czarek Benedetti prowadzi odprawę podczas Gran Piemonte / fot. archiwum prywatne

Jak doszło do tego, że zaproponowano tobie objęcie funkcji dyrektora sportowego w nowej drużynie dla orlików Red Bull – BORA – hansgrohe Rookies? Bo rozumiem, że będziesz pracował głównie z zapleczem development.

Rzeczywiście głównie będę pracował z drużyną U-23, a także będę miał wyścigi z juniorami i około 50-60 dni z World Tourem. Podpisałem pełny kontrakt, więc będę działał na trzech frontach (śmiech). Projekt devo jest dla naszej drużyny bardzo ważny, bo Red Bull jako sponsor chce, żeby kolarze przechodzili z naszym składem kategorie od juniora do zawodowca. Dostałem ofertę tej pracy w marcu, tuż przed wyścigiem Strade Bianche. Od razu pomyślałem sobie, że się zgodzę, ale z drugiej strony było mi trochę przykro, bo wiedziałem, że kończy się 25-letnia przygoda z zawodowym kolarstwem, a to nie jest mało. Potem rozmawialiśmy z Ralphem Denkiem, ustaliliśmy więcej szczegółów i praktycznie od razu podpisałem umowę.

W drugiej połowie października byliście na zgrupowaniu w Salzburgu. Co tam robiliście?

To było zgrupowanie integracyjne, w którym w sumie wzięło udział około 160 osób. Byli kolarze z ekipy worldtourowej, U-23 i juniorzy plus cała obsługa. Kolarze mieli spotkania, testy medyczne, bikefitting oraz inne aktywności. Byliśmy na przykład oglądać mecz Ligi Mistrzów drużyny Red Bull Salzburg. Chcieliśmy poznać nowych młodych kolarzy, obrać cele na przyszły sezon, a z juniorami rozmawialiśmy o tym, jak pogodzić treningi i starty ze szkołą. Widziałem, że chłopaki z U-23 tworzą fajną grupę – obserwowałem ich na przykład podczas posiłków i widziałem, że się dogadują, że dobrze czują się razem. Jest to bardzo ważne, bo wszyscy mają talent i wyzwaniem jest sprawić, aby dobrze ze sobą współpracowali. Muszą zrozumieć, że szanse na pełną sukcesów karierę będą większe, jeśli do swojego talentu dołożą dobrą pracę w drużynie. Gdzieś po drodze każdy dostanie szanse walki o własne wyniki.

Utworzeniem drużyny Red Bull – BORA – hansgrohe zespół Ralpha Denka wypełnia lukę pomiędzy juniorami (drużyna GRENKE – Auto Eder) a World Tourem. Wydaje się więc, że celem Niemców jest stworzenie kompletnego składu, który będzie wychowywał zawodników i w konsekwencji aspirował do osiągania wielkich celów.

Zdecydowanie brakowało takiej drużyny. Mieliśmy bardzo mocny skład juniorów, który zdobywał dobre wyniki, można nawet powiedzieć, że GRENKE – Auto Eder była w ostatnich latach jedną z najlepszych drużyn juniorskich w Europie. Wygraliśmy mistrzostwo świata juniorów z Emilem Herzogiem, a teraz z Lorenzo Finnem. Ale oczywiste jest to, że później niektórzy gubią się gdzieś po drodze. W pewnym momencie stało się modne, żeby w wieku 19 lat przechodzić do World Touru, ale nie wszyscy są Remco Evenepoelem. Myślę, że nawet jak kolarze są utalentowani, to ten przeskok poziomu jest bardzo duży i nie każdy sobie z tym poradzi. Może być nieco łatwiej z orlika do World Touru, bo poziom U-23 jest już coraz wyższy, ale z juniora do World Touru to wielki skok i łatwo nie dać sobie rady – fizycznie, mentalnie itp. Niektórzy na przykład za mocno trenują i potem nie mają już przestrzeni na robienie postępów.

Dobrze się czujesz w roli dyrektora sportowego?

Gdy jechałem pierwsze wyścigi w samochodzie, to podobało mi się i nie miałem wątpliwości, że podjąłem dobrą decyzję. I dalej nie mam wątpliwości, bo wiem, że musiałem już zakończyć karierę. Miałem szczęście, że mogłem pozostać w kolarstwie. Ścigając się w ostatnich miesiącach miałem spokojną głowę, bo wiedziałem, że będę miał co robić, a nie wszyscy mają taki komfort. Ale jest też druga strona medalu. Podczas Il Lombardia byłem z naszymi gośćmi eventu dla VIP-ów na San Fermo della Battaglia i zrobiło mi się smutno, bo pomyślałem sobie, że jeszcze niedawno znajdowałem się po tej drugiej stronie. To była taka trudna chwila, ale wydaje mi się, że to jest normalne po tak długiej karierze.

Czarek, chciałabym cię teraz zapytać o twoje sportowe aktywności. W twoich mediach społecznościowych widzę, że teraz to głównie biegasz.

Ostatni etap Tour de Pologne był 18 sierpnia i od tego czasu byłem 19 razy na rowerze, a więc bardzo mało (śmiech) i większość tych wyjść to półtora- lub dwugodzinne przejażdżki. Myślałem, że kiedy będę w domu, to będę jeździł 3-4 godziny, ale… To nie o to chodzi, że nie mam już motywacji, ale na rowerze nie mam celu, bo nie widzę postępu – nawet, gdybym trenował „na fulla”, to będzie tylko gorzej. A w bieganiu widzę ten postęp.

Ostatnio przebiegłeś nawet Półmaraton Gliwicki, więc to już dość poważna sprawa.

Nie, nie… Nie mam w planach kolejnych startów, a przebiegnięcie Półmaratonu Gliwickiego było moim planem do zrealizowania po zakończeniu kariery kolarskiej. Od razu po Tour de Pologne rozpocząłem przygotowania i chciałem pobiec dobrze, ale w granicach moich możliwości. Czułem się dobrze podczas tego biegu, jestem zadowolony ze swojej dyspozycji, ale mniej więcej w połowie miałem kryzys i pomyślałem sobie: „Co robisz? Tyle lat cierpiałeś na rowerze i teraz znowu? Po co ci to?” Gdy jestem gdzieś na wyjeździe, to nastawiam budzik wcześnie i wychodzę na godzinę pobiegać. Łatwiej jest uprawiać taką aktywność, bo na godzinną przejażdżkę na rowerze nawet nie chciałoby mi się ubierać.

Czego ci życzyć na ten nowy rozdział w zawodowej karierze?

Chciałbym mieć dobre relacje z kolarzami i rozumieć ich – w pierwszej kolejności jako ludzi, a dopiero w drugiej jako sportowców. Myślę, że to jest ważne, aby mogli dać z siebie jak najwięcej.

A marzy ci się sytuacja, w której twoja taktyka czy porada spowodowałaby, że ktoś odniesie jakiś sukces albo pokaże się z dobrej strony i zbuduje swoje morale?

Na pewno! Chciałbym, aby kolarze wiedzieli, co jest ważne, a co nie i żeby słuchali rad, a na wyścigu zawsze próbowali coś zrobić – nie ważne, czy się uda czy nie, bo lepiej próbować i skończyć dziesiątym niż czekać przez cały wyścig i potem zarzucać sobie, że się nie spróbowało. Jednak najbardziej będę się cieszył, gdy zobaczę swoich kolarzy za kilka lat w klasykach, na Giro czy na Tourze, bo taka jest filozofia drużyny, że najważniejsze są zwycięstwa na poziomie World Tour i one mają nadejść.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł oraz to, co robię w ramach Periodista Marta, to może wpłacić mi dowolną, JEDNORAZOWĄ kwotę za pośrednictwem Suppi. Wystarczy, że zeskanujesz QR kod poniżej.

Wywiad ukazał się również w formie video. Poniżej obie części naszej rozmowy. Zapraszam na mój kanał YouTube.

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *