Tosca z polską śpiewaczką Aleksandrą Kurzak zainspirowała mnie do wakacyjnego wypadu do Werony. Dzięki temu zwiedziłam miasto kojarzone przede wszystkim z Julią z dramatu Szekspira.
Przy czym od razu pragnę podkreślić, że o Casa di Giulietta, pomniku Julii ze słynną pocieraną przez miliony turystów z całego świata piersią, nie będzie tutaj ani słowa. Nie przyciąga mnie ta sztucznie stworzona atrakcja, do której lgną tłumy. To był mój drugi raz w Weronie i wciąż jeszcze nie dotarłam w to miejsce i nie wiem, czy kiedykolwiek tak się stanie.
Tosca
Po tym jak w styczniu w Rzymie byłam na operze L’elisir d’amore, tym razem wybrałam się na Toscę ze światowej sławy polską sopranistką Aleksandrą Kurzak i jej mężem Roberto Alagną w rolach głównych. Zatem Tosca zaprowadziła mnie do Werony. A może odwrotnie? Może to Werona zaprowadziła mnie na Toscę?
Spektakl odbył się w Arena di Verona – trzecim co do wielkości antycznym amfiteatrze we Włoszech, który znajduje się na słynnym werońskim placu Piazza Brà. Gdy tam weszłam, łzy same napłynęły mi do oczu. Monumentalizm, piękno i świadomość bagażu historii, jaki posiada to miejsce jest przytłaczająca. W dawnych czasach odbywały się tam walki gladiatorów i walki z dzikimi zwierzętami, teraz to miejsce znane jest z wystawiania spektakli operowych na dużą skalę. Ponadto koncerty grali tam tacy wykonawcy jak Pink Floyd czy Sting. Kończył się tam również kolarski wyścig Giro d’Italia. W 2026 roku Arena di Verona będzie gospodynią ceremonii zamknięcia zimowych Igrzysk Olimpijskich, których gospodarzem będzie Mediolan oraz Cortina d’Ampezzo.
Opera odbywała się w ramach jubileuszowej setnej edycji festiwalu operowego w Arena di Verona – jednego z najstarszych w Europie i posiadającego bardzo bogatą tradycję. Dotychczas organizacji festiwalu przeszkodziły tylko wojny i pandemia. Tegoroczną edycję otworzyła “Aida” Giuseppe Verdiego – opera, która jest wizytówką tego miejsca, bo to właśnie ona zainaugurowała pierwszy festiwal w 1913 roku. Spektakl był transmitowany we włoskiej telewizji RAI 1 oraz RAI Cultura.
Ze spektaklu najbardziej zapamiętam dwie przepięknie zaśpiewane arie: Vissi d’arte, w której Tosca pyta Boga, czym sobie na to wszystko zasłużyła oraz E lucevan le stelle, którą Mario śpiewa tuż przed śmiercią. Bardzo podobał mi się również koniec pierwszego aktu, kiedy to aktorzy odegrali modlitwę Te Deum w jednym z rzymskich kościołów. Ciarki na skórze. Zresztą te dwie wspomniane przeze mnie arie są przez recenzentów wymieniane jako highlights of the night. Niektórzy eksperci wskazują również moment, w którym Tosca zabija Scarpię. Zwraca się uwagę na wysokie umiejętności aktorskie Aleksandry Kurzak, która – jak piszą – doprowadziła tę scenę do perfekcji, robiąc to naturalnie i z odpowiednią dozą dramatyzmu. Rzeczywiście, obserwując tę scenę czułam się, jakbym była świadkiem prawdziwego zabójstwa dokonanego przez zakochaną do szaleństwa i jednocześnie skrzywdzoną kobietę.
Tosca. Puccini. Kurzak. Alagna. Wspaniała włoska opera, wielki włoski kompozytor, światowej sławy polska śpiewaczka i jej mąż. To wszystko w Weronie, w starożytnym amfiteatrze w letni gorący wieczór. Wciąż nie opuszcza mnie przeświadczenie, że dane mi było uczestniczyć w wydarzeniu wyjątkowym. Włoska prasa napisze później o wielkim sukcesie, wychwali szeroki wachlarz umiejętności Aleksandry Kurzak i odnotuje, że tego wieczoru Toscę obejrzało 10 tysięcy ludzi.
Po spektaklu poszliśmy coś zjeść, napić się wina. Siedzieliśmy w jednej z restauracji przy Piazza Brà, podczas gdy w innej rozległy się gromkie oklaski, krzyki, wiwaty. Było około pierwszej w nocy. Przyszła Aleksandra Kurzak z mężem, mamą, też śpiewaczką, gwiazdą Opery Wrocławskiej. Wraz z moją mamą, która jest fanką naszej wspaniałej sopranistki, poszłyśmy z nadzieją, że będzie można podziękować, pogratulować, a może nawet zrobić pamiątkowe zdjęcie. Udało się. Pani Aleksandra Kurzak żywo zareagowała na język polski, zamieniła z nami kilka słów, a na dodatek zaangażowała kogoś do zrobienia zdjęcia, bo „musi zrobić sobie zdjęcie z mamą i córką, które przyjechały z Polski”.
To był magiczny wieczór i piękna noc. Nawet silna burza z wiatrem i ulewnym deszczem przyszła po wszystkim, jakby umożliwiając wszystkim doświadczanie tego piękna w spokoju.
W dalszej części artykułu opisuję miejsca, które odwiedziłam podczas tego pobytu i które według mnie są warte uwagi. Zamieszczam o nich podstawowe informacje i czasami dzielę się swoimi wrażeniami czy spostrzeżeniami. Mam nadzieję, że tym, którzy planują podróż do Werony pomogą one zaplanować zwiedzanie, a pozostałym dostarczą ciekawych informacji o tym pięknym mieście północnych Włoch.
Piazza Brà
Trudno ominąć ten najbardziej znany w Weronie plac. Prawie zawsze stanowi on punkt startowy do dalszego zwiedzania starej części miasta, a także oczywiście nie da się uniknąć wizyty na nim, kiedy chce się zwiedzić Arenę lub pójść do niej na jakieś kulturalne wydarzenie. Oprócz słynnego amfiteatru znajdują się tam: XIX-wieczny Palazzo Barbieri, który jest siedzibą władz miasta; Palazzo della Gran Guardia, gdzie odbywają się ważne wydarzenia kulturalne; a także zbudowana w XV wieku Brama Brà z charakterystycznym zegarem widocznym z daleka. Jest tam też mnóstwo restauracji i kafejek, w których ogródkach można spożywać napoje i posiłki z widokiem na Arenę. Czas festiwalu operowego jest wyjątkowy i nawet jeśli nie idzie się na spektakl warto po prostu pobyć na Piazza Brà, aby poczuć atmosferę z tym związaną.
Główna ulica handlowa Via Giuseppe Mazzini
Piazza Brà prowadzi do reprezentacyjnej, zamkniętej dla ruchu samochodowego ulicy ze sklepami i butikami, która wiedzie z kolei do nieco mniej znanego, ale bardzo pięknego placu Piazza delle Erbe. W sezonie Via Giuseppe Mazzini płynie rzeka ludzi. Znajdują się tam sklepy takich marek jak Gucci, Dolce & Gabbana, Saint Laurent czy Jo Malone. Ale oprócz najdroższych marek świata jest również chociażby sklep Bialetti, gdzie można kupić urocze kawiarki oraz inne gadżety związane z kawą. Mnie ta handlowa ulica kojarzy się przede wszystkim z tłumem ludzi i zapachami wydobywającymi się z butików. Jej blichtr z jednej strony mnie męczy, a z drugiej przez chwilę mogę stać się jego udziałem, choć na zakupy w wyżej wymienionych markach mnie nie stać 😉
Piazza delle Erbe
Piazza delle Erbe, czyli po włosku Plac Ziół. Jego nazwa pochodzi od sprzedawanych tutaj do XIV wieku ziół, owoców i warzyw. Jest to moje ulubione miejsce w Weronie – bardzo urokliwe i klimatyczne, choć ma jedną wadę, a mianowicie stragany z tandetnymi pamiątkami rozstawione w samym centrum placu. Nie da się zrobić zdjęcia, które pokazywałoby cały plac bez tych stoisk, co trochę mnie denerwowało, ponieważ Piazza delle Erbe został w ten sposób zeszpecony. Charakterystycznymi elementami placu są dwie wieże: Torre dei Lamberti – jeden z najważniejszych punktów widokowych w Weronie oraz starożytna Torre del Gardello. Ponadto można tam obejrzeć dwa piękne pałace: Palazzo del Comune oraz Palazzo Maffei z XV wieku, a w środku znajduje się fontanna z rzymską figurką Madonny. Jeśli będziecie kiedyś w Weronie, polecam przejść się na ten plac i po prostu chłonąć atmosferę tego miejsca.
Piazza dei Signori i Grobowce Scaligerów
Niemal bezpośrednio z Piazza delle Erbe przechodzi się na Piazza dei Signori zwany też Placem Dantego, ponieważ w jego centrum stoi pomnik tego włoskiego poety. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, gdy na niego weszłam była cisza w porównaniu do Placu Ziół. Świadczy o tym fakt, że bez większego problemu można było zrobić sobie zdjęcie z Dantem sam na sam, co w przypadku Madonny na Placu Ziół w lipcowe południe było niemożliwe. Wyraźnie widać, że znakomita część zwiedzających tam nie dociera. Dzięki temu można w spokoju podziwiać piękne budynki jak Palazzo Podestà, Palazzo della Ragione czy piękną Loggię del Consiglio.
Tuż przy Piazza dei Signori wznosi się kościół Santa Maria Antica, do którego przylega cmentarz, na którym można zobaczyć grobowce upamiętniające ród Scaligerów panujących w Weronie w XIII i XIV w.
Katedra Duomo
Wiadomo, że każde włoskie miasto ma swoją katedrę Duomo, czyli największy i najbardziej reprezentacyjny kościół. Duomo w Weronie leży na uboczu centro storico i podobnie jak w przypadku Piazza Dante nie dociera tam zbyt wielu turystów. Bardzo podobała mi się ta okolica i sama katedra. Niestety nie weszłam jednak do środka, bo dotarłam tam pod koniec dnia i czułam, że nie mam już sił na jej zwiedzanie, więc nie opłacało się kupować biletów. Muszę tam wrócić, ponieważ w jej wnętrzach znajduje się między innymi obraz Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny Tycjana.
Taras przy Castel San Pietro
Wizyta na tarasie zamku św. Piotra była dla mnie jednym z najfajniejszych momentów podczas zwiedzania Werony. Budowla jest położona po drugiej stronie rzeki Adyga w stosunku do historycznego centrum, na malowniczym wzgórzu, które zapewnia zapierającą dech w piersiach panoramę Werony. Można się tam wdrapać na piechotę albo kolejką górską Funicolare di Castel San Pietro (bilet dla osoby dorosłej kosztuje 3 euro w obie strony). Znajduje się tam również bar.
Ponte Pietra
Jeśli dojdzie się do Castel San Pietro, to warto udać się na znajdujący się nieopodal most Ponte Pietra, który jest dowodem rzymskiego dziedzictwa w Weronie. Jego dwa łuki pochodzą z I w.p.n.e., a nowsze części z renowacji w XIII w. Z mostu można podziwiać Weronę i rzekę Adyga, która wspaniale okala historyczną część miasta.
Renata Pawłowska, z którą w maju przeprowadziłam wywiad, napisała, że Werona ją “inspiruje, porusza najczulsze struny, szarpie emocje”. Podpisuje się pod tym obiema rękami. Werona to o wiele więcej niż Arena di Verona i dom Julii. To piękne, tętniące życiem miasto, położone w sercu Europy i świetnie skomunikowane. Oferuje wiele, jeśli idzie o zwiedzanie, gastronomię oraz kulturę. Jest tam także uniwersytet, co sprawia, że młodzi ludzie wnoszą na ulice świeżość i spontaniczność. Wszystkie wyżej wymienione miejsca warte odwiedzenia następują niemalże po sobie, co znacznie ułatwia eksplorowanie. Po tej wizycie wiem, że – podobnie jak w przypadku Rzymu – czeka mnie jeszcze długie odkrywanie tego miasta.
Rekomendacje
1. Polecam zjeść obiad lub kolację w osterii il Ciottolo, która mieści się przy Corso Cavour. Serwowane są tam tradycyjne werońskie dania. Ja zdecydowałam się na I Bigoli con le sardelle – makaron z sosem sardynkowo-cytrynowym. Był wspaniale przyrządzony, miał lekko gorzkawy posmak od sardynek i przyjemną cytrynową nutę. Jest jeszcze jeden argument, który przemawia za tym, aby odwiedzić il Ciottolo – kieliszek wina za 3-3,5 euro to rzadkość nie tylko w Weronie.
2. Jeśli będziecie na Piazza delle Erbe i poczujecie głód, to polecam wstąpić do znajdującej się tam toskańskiej knajpki La Prosciutteria. Można zjeść pyszne wielkie kanapki z wieloma dodatkami albo zamówić pyszny talerz różności – szynek, serów i warzyw. Menu jest dostępne na stronie internetowej – wystarczy wpisać w wyszukiwarkę La Prosciutteria Verona.
2. Na kawę wybrałabym się do Café Borsari przy Corso Porta Borsari. To historyczny lokal, który funkcjonuje od 1969 roku. Bardzo miłe panie przyrządzają tam przeróżne i przepyszne kawy. Ja w upalne dni we Włoszech zwykłam pić Shakerato i w Café Borsari mają takie, które spełnia moje oczekiwania. Robią też na przykład mrożone latte na zwykłym lub sojowym mleku. Jeśli zaś odwiedzicie tę kawiarnię, gdy jest chłodno, to można w niej również wypić kawę, która rozgrzeje. Od wejścia uwagę zwraca wystrój wnętrza z poustawianymi wszędzie puszkami do kawy i postaciami z bajek. Klimatyczne i ciekawe miejsce.
4. Werona jest znakomicie położona i świetnie skomunikowana. Będąc w tym mieście polecam wybrać się na przynajmniej jedną wycieczkę. Podróż pociągiem nad jezioro Garda (do Peschiera del Garda lub Desenzano del Garda) trwa niecałe pół godziny. Na jednodniową eskapadą śmiało można pojechać chociażby do Wenecji, Mediolanu czy stolicy południowego Tyrolu – Bolzano. Stacja nazywa się Verona Porta Nuova i jest oddalona 1200 metrów od Piazza Brà (około 20 minut spokojnego spaceru). Ja byłam w Gardzie (autobusem, który odjeżdża z dworca i jedzie około półtorej godziny) oraz w Desenzano del Garda (około 20 minut jazdy pociągiem).